Podróżnik: Cierpienie Cierpienie Cierpienie to bardzo złożone zagadnienie. Zawarłam tu tylko znikomą część problemów jakie wiążą się z tym tematem. Według Wikipedii cierpienie to ból, doznanie braku lub straty doświadczane przez osobę. Sansara mówi, że są cztery powody cierpienia: 1. Każde narodziny prowadzą do śmierci 2. To co zgromadzone musi ulec rozpadowi 3. Ci o wysokim statusie upadną w niższe stany 4. Wszystkie spotkania kończą się rozłąką Jak to wszystko, co już tu zostało napisane, da się zastosować w praktyce, żeby wyeliminować cierpienie z naszego życia. Przede wszystkim należy wiedzieć do czego finalnie dążymy. Do tego, żeby każde nasze następne świadome wcielenie było coraz bardziej zbliżone do naturalnego stanu świadomości poza ciałem. To znaczy, że z każdym wcieleniem wzrasta nasze współodczuwanie, zrozumienie, akceptacja. Zaczynamy niejako rozpuszczać osobowość z jej poczuciem ego na korzyść bycia dla innych. To bycie dla innych daje nam coraz większą radość istnienia. W pewnym momencie dochodzimy do wiedzy, że życie samo się sobą najlepiej zajmuje jeśli mu nie przeszkadzamy i odpuszczamy wszelką walkę. Bardzo często dzieje się tak , że przynosimy tu jakieś przywiązanie z poprzedniego życia i uporczywie chcemy je kontynuować w tym życiu i ciągle nam nie wychodzi. Weźmy na przykład związki. W poprzednim życiu byliśmy w długim udanym związku który dopełnił nam doświadczenie w tym względzie. W tym życiu mimo usilnych starań każdy związek nam się sypie. To tak jakbyśmy z uporem maniaka schodzili z wygodnej drogi w las a tam życie daje nam po głowie chce nakłonić do powrotu na najlepszą dla nas drogę w tym życiu, i tym samym daje nam do zrozumienia że czas na inne doświadczenia to już jest przerobione. Naprawdę polecam przyjrzenie się swojemu życiu pod tym kątem co w nim uporczywie nie wychodzi i zastanowienie się czy na pewno warto walczyć z życiem czy może lepiej poczekać co nam przyniesie. Jeśli nie wychodzą nam związki zostawmy to na jakiś czas. Przestrzeń zauważy że zrobiło się miejsce i da nam coś co pokaże właściwy kierunek. Jeśli o coś musimy walczyć, lub z czymś to prosty sposób na zobaczenie że to nie jest dla nas. Jeśli już to przedpole mamy wyczyszczone i nie zaprzątamy sobie naszej uwagi na walkę z tzw. przeciwnościami losu, które są oczywiście wytworem naszego błędnego postrzegania, możemy sobie zrobić retrospekcję. Będzie ona bardziej lub mniej udana ze względu na poziom samoświadomości ale warto ją zrobić. A jeśli zrobimy ją z pewnej określonej perspektywy będzie ona kamieniem milowym w naszej ewolucji. Popatrzmy na wszystko co nas w życiu spotkało jak na prezenty które dostaliśmy na dalszą drogę. Nie wartościujmy niczego złe czy dobre. Po prostu przydatne. Jeśli naszą drogą jest to, co niektórzy nazywają Świadomością Chrystusową, to każde nawet najbardziej traumatyczne przeżycie daje nam ogromny wgląd w innych, którzy teraz przeżywają to co my już znamy. Ta zmiana postrzegania przebytych doświadczeń z punktu jakie to było przykre, nieprzyjemne, miłe, nie chciałbym jeszcze raz tego przeżywać, na punkt jak wiedzę o tym doświadczeniu wykorzystać dla innych, jest kluczowa dla przejścia z postrzegania osoby na postrzeganie z poziomu świadomości. Co nam to daje? Nie patrzymy na własne doświadczenia osobiście, nie bierzemy ich do siebie, już nas one nie dotykają. Naszą uwagę kierujemy na ich przydatność w wyższym celu. Taka zmiana postrzegania powoduje wzrost naszych wibracji i niejako ustawienie naszego życia na innych torach. Weźmy doświadczenie śmierci kogoś bliskiego. Kiedyś usłyszałam, że rodzimy się już jako pacjenci terminalni. Zgadzam się z tym w stu procentach. Dla mnie śmierć to następne narodziny. Oto przykład z mojego życia. Mój ojciec zmarł w wypadku gdy miałam 12 lat. Niby oczywista tragedia. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta jego śmierć gdy byłam jeszcze mała pozwoliła mi na nieskrępowane doświadczanie najbardziej nawet pokręconych rzeczy. Moja mama nie potrafiła sobie ze mną poradzić w pojedynkę. Dzięki temu zebrałam ogromny bagaż wszelakich doświadczeń i dzięki nim i zrozumieniu które przyszło potem, obecnie potrafię skutecznie pomagać ludziom. Rozumię ich emocje, blokady, dlaczego cierpią. Potrafię postawić się w ich pozycji i z pełnym współodczuwaniem zobaczyć ich niejako w całości. Dodatkowo powiem wam, że mój ojciec zmarł dokładnie w dniu moich urodzin a ja byłam ostatnią osobą która go widziała. Zobaczcie jaki to ma wydźwięk. Tak naprawdę można zrobić założenie, a mówię to po analizie własnych doświadczeń i ich absolutnej późniejszej dla mnie przydatności, że każde doświadczenie jest doznawane przez nas w konkretnym celu. Ten cel i przydatność może być widoczny dopiero po latach, ale gdy zaczniemy w pełni świadomie patrzeć w ten właśnie sposób na pewno to dostrzeżemy. Następny przykład. Kiedyś pożyczyliśmy od kogoś pieniądze i nie byliśmy w stanie oddać w terminie. Bardzo często w takich momentach włącza się mechanizm ucieczki. Unikamy tego kogoś przez te parę dni do chwili aż będziemy w stanie uregulować dług. Towarzyszy temu napięcie i cały wachlarz negatywnych emocji. Jeśli dokonamy analizy tych emocji dojdziemy do wniosku że jeśli ktoś będzie w takiej sytuacji wobec nas, sami się z nim skontaktujemy następnego dnia po upływie terminu spłaty, żeby zapytać co się stało. Nie zrobimy tego żeby go ponaglać ale aby zrozumieć sytuację w jakiej się znalazł. Mając w pamięci nasze emocje gdy byliśmy na jego miejscu postaramy się pomóc mu rozwiązać sytuację. Oszczędzimy mu tego co sami przeżywaliśmy a może okazać się że jesteśmy mu w stanie pomóc w jakiś inny sposób. Pomóc w znalezieniu innej pracy czy choćby daniu nadziei przez zrozumienie i wysłuchanie. Zobaczmy co tu się wydarzyło. Nasze trudne doświadczenie zamieniliśmy na lekcję zrozumienia drugiego człowieka. Zamieniając pozycję roszczeniową wobec niego na chęć zrozumienia i pomocy podnieśliśmy nasze i jego wibracje. Jak to mówią chcesz zmiany sam bądź zmianą. Ileż to razy wyładowaliśmy naszą frustrację na innych w postaci krzyku, gniewu czy nieuzasadnionych pretensji a potem jak ochłonęliśmy pojawiło się poczucie winy. Przeanalizujmy te sytuacje dokładnie. Co było ich przyczyną. Uzbrojeni w tą wiedzę o sobie nie będziemy własną burzliwa reakcją potęgować czyjeś nerwowości. Będziemy w stanie zrozumieć skąd bierze się takie nastawienie i wygasić je swoim zrozumieniem i spokojem. Nie następuje konflikt i nieuchronne poczucie winy dla obu stron. Jeśli w ten sposób podchodzimy do tego czego doświadczyliśmy to każde nasze przeżycie staje się kapitałem na przyszłość. Rośnie nasza wibracja i naszego otoczenia. To co powoduje najczęściej nasze cierpienie tkwi w nas. To nasze oczekiwania, zakładanie że coś jest takie jakie myślimy że jest, nasze przekonania, wierzenia, błędna ocena sytuacji zaciemniona naszym chciejstwem. Bardzo często nasz ogląd rzeczywistości jest nieprawdziwy. To powoduje że doświadczamy zawodów na różnych polach naszej aktywności. Weźmy na przykład układy damsko męskie i tutejszą miłość. To w wielu przypadkach powoduje ogrom cierpienia. Jedną z najczęstszych przyczyn takiego stanu rzeczy jest założenie, że wiemy co ta druga osoba ma w głowie i oczekiwanie ze dana sytuacja przebiegnie tak jak tego oczekujemy. Idealizujemy lub demonizujemy. Uporczywie myślimy. Czasem wręcz obsesyjnie. To naturalne. Jeszcze potrzebujemy, do pewnego momentu w ewolucji, dopełnienia drugą osobą. Jeśli to zrozumiemy inaczej spojrzymy na związek. Będziemy ufać życiu. Że pokazuje nam nasze programy i słabości. Weźmy taki przykład. Ktoś na kim nam zależy nie odzywa się parę dni. Wysyłamy smsa. Nie odpisuje. Dzwonimy bo myślimy ze może sms nie doszedł. Nie odbiera. Co się dzieje wtedy w naszej głowie. Masa myśli, podejrzeń, spięte ciało, stres niepewność, dziesiątki scenariuszy. A ta osoba spotyka się z nami po paru dniach i mówi wybacz zmarł mój brat nie odzywałem się bo miałem to wszystko na głowie. Cała para kilku ostatnich dni uchodzi. Zdajemy sobie sprawę, że te wszystkie nerwy spowodowane założeniami które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością były jedynie naszym gdybaniem, wymysłem i niepotrzebną stratą energii. Przeżyliśmy osobisty dramat który nie miał miejsca. Często spotykam się z sytuacją, gdzie jeden z partnerów dominuje w związku. Przyczyny są różne. Najczęściej sprawa opiera się o brak pewności siebie i poczucie własnej niskiej wartości. Przeważnie takie osoby nadrabiają te braki agresją, nadmierną kontrolą otoczenia czy stawianiem się ponad innymi. W wielu takich przypadkach dochodzi do zawłaszczenia życia drugiej osoby i w mniejszym lub większym stopniu decydowania o tym, co może, czego nie może, kontroli finansowej i szantażu emocjonalnego. Obie strony czują się nieszczęśliwe. Nic co przychodzi z zewnątrz nie zaspokaja naszych wewnętrznych braków. Ta bardzo trudna z pozoru sytuacja daje się rozwiązać przy zmianie postrzegania własnej osoby. Jeżeli wiążemy się z drugą osobą robimy to na zasadzie dobrowolności. Trzeba zrozumieć, że nawet w związku każdy jest wolną istotą, samostanowiąca o sobie. Twoja wolność kończy się tam gdzie zaczyna się moja. Związek to swego rodzaju deklaracja dwojga wolnych ludzi, że od jakiegoś momentu będą sobie towarzyszyć. Naturalnym powinno być, że za tym idzie wzajemne zrozumienie, szacunek i akceptacja. Niestety nie zawsze tak bywa. Co zrobić jeśli nasz partner chce nas zdominować? Po pierwsze trzeba zrozumieć i zaakceptować, że to jest jego wolna wola czego chce w tym życiu doświadczyć. Jeśli zawsze uważa , że ma rację a reszta świata jest w błędzie, to wszystko jest w porządku. To jego postrzeganie rzeczywistości, jego prawda w tym momencie życia i ma do tego absolutne prawo. To taka sama jego własność jak jego buty czy majtki. Ale jeśli nie jest to prawda do przyjęcia dla drugiej osoby w związku, bo ma swoją , inną, to nie ma konieczności przyjmowania jej za swoją. Jeśli nie nosimy majtek czy butów partnera, nie musimy się także ubierać w jego prawdy czy zdania. To nie nasza własność. Nasz partner jest naszym lustrem. Pokazuje nam co siedzi w nas. Jeśli zobaczymy co z takim uporem nam pokazuje, stwierdzimy że został nam dany abyśmy my wyzwolili się z jakiś braków czy przekonań. Tu naprawdę życie prowadzi nas jedynie ku coraz większej samoświadomości, zrozumieniu a co za tym idzie wolności. Nie musimy uczestniczyć w cudzym doświadczeniu bo tu wszystko dane jest dla nas. Jeśli rozwiążemy zagadkę czemu tego doświadczam, co mam tu zrozumieć, czego się o sobie dowiedzieć, cała niekomfortowa sytuacja rozpuści się sama. Zawsze zrozumienie przynosi uwolnienie. Podobnie rzecz się ma w drugą stronę. Jeśli mamy taką przypadłość, że zamartwiamy się o wszystko na śmierć, nie wymagajmy od partnera, żeby siedział z nami i również się na śmierć zamartwiał, jeśli nie ma woli tego doświadczać. Akceptacja rodzi akceptację. Spokojna werbalizacja własnych odczuć, bez rzucania w drugą osobę słowami jak nożami. To co budujemy w sobie odbija się w naszej przestrzeni. Jeśli mamy w sobie niskie poczucie własnej wartości lub lęk to życie da nam na pewno sytuacje w których będziemy je odczuwać, nie po to żeby nam dokuczyć, a po to żebyśmy sobie uświadomili własne ograniczenia i je zlikwidowali. Taki drastyczny przykład to sytuacja kata i ofiary , najczęściej kobiety. Maltretowana kobieta nie widzi wyjścia z tej sytuacji, bo najczęściej jest również uzależniona od kata finansowo, dopiero doprowadzona do ostateczności decyduje się na odejście i nagle okazuje się że znajduje pracę, mieszkanie, pojawiają się dobrzy ludzie którzy jej pomagają. Puściła to doświadczenie. Świadomie je zakończyła i w jej życiu pojawiło się miejsce na inne sytuacje. Uwolniła energię, która do tej pory była całkowicie skanalizowana w związku. Użyje porównania P. Sokala, bo jest naprawdę trafione i nie ma potrzeby wymyślać nowego. Stoimy przed magazynem. Każdy z nas przed własną rampą. W magazynie jest wszystko oprócz magazyniera. To system automatyczny. Stoimy przed tym magazynem w każdym momencie naszego życia. A system realizuje nasze zamówienia. Jeśli mamy przekonanie, że brakuje nam pieniędzy czy szczęścia, to na pewno ten brak dostaniemy, bo takie wyraziliśmy życzenie naszym przekonaniem. To działa na zasadzie mówisz i masz. Zmiana postrzegania to klucz do zmiany rzeczywistości. To, że czujemy się uwikłani i zależni od drugiej osoby to tylko nasze postrzeganie i tylko my możemy je zmienić. Ta druga osoba paradoksalnie została nam dana aby pomóc nam to zrobić. Nie ma takiego przekonania którego nie można zmienić jeśli mamy taką potrzebę. Zobaczcie jak czysto i klarownie można postrzegać życie nie wikłając się w jego meandry. Mając świadomość tego co jest naszą drogą doświadczenia, a co jest drogą innych. Związki to system naczyń połączonych, jak z resztą wszystko inne, komuś my dajemy wiedzę o nim, ktoś nam ją daje. Wszyscy zyskują. Takie podejście eliminuje z naszego życia walkę z innymi, o poglądy, pozycję, racje. Zamieniamy to na zrozumienie i akceptację. Harmonizujemy siebie, podnosimy swoją wibrację, która automatycznie zmienia wibracje naszego otoczenia. Zaczyna odpadać z naszej rzeczywistości to co posiada wibracje niższe od naszych i pojawia się to co z nami rezonuje. Jakie to piękne spojrzeć na drugiego człowieka jak na siebie. Jest taki jak ja, może boryka się z innymi sytuacjami, ale w swojej istocie jesteśmy tacy sami. Przy takim spojrzeniu nie dotyka nas czyjeś doświadczenie, stajemy się bardziej świadomi czego sami tu doświadczamy. Zaczynamy widzieć drugiego człowieka w całości a nie fragmentarycznie poprzez to, co uważamy, że nas dotyka z jego strony. Nic osobistego. Jedno mogę stwierdzić. Tak wielu tutaj doświadcza na różne sposoby braku pewności siebie, niskiego poczucia własnej wartości, egzystencjalnego lęku, że wygląda to jak epidemia. Może takie nagromadzenie w jednym czasie podobnych doświadczeń świadczy o tym, że w najbliższych pokoleniach będzie już odwaga na zmiany. Czym jest ten brak pewności siebie? Niewiedzą i z niewiedzy wynika. Przyjmujemy to co przychodzi z zewnątrz jako uzupełnienie nas samych. Szukamy potwierdzenia własnej wartości w tytułach, stanowiskach, opinii innych. Brak nam odwagi na wzięcie odpowiedzialności za własne życie. Dlaczego takie sytuacje maja miejsce? Bo oddajemy władzę nad sobą osobowości, która nie potrafi działać inaczej. Nie ma wiedzy i perspektywy. Dlatego tak ważne jest to rozróżnienie i świadoma obserwacja co wypływa z osoby a co jest naszym postrzeganiem. Przyjrzyjmy się ile niekomfortowych zjawisk dla nas wynika z dualistycznego widzenia poprzez osobę. Polityka i konieczność opowiadania się po jakieś stronie, konflikty miedzy państwami, bronienie własnych poglądów czy wyznań. To nabyte programy. Tu nie ma państw, partii, religii. To sztucznie stworzone podziały kultywujące dualizm. Każdy z nas jest wieczną świadomością. Pełną współodczuwania , mądrości i akceptacji. Czas to sobie przypomnieć. Wszędzie uczeni jesteśmy rywalizacji. Wyrośliśmy w kulturze konfliktu. Stało się to dla nas naturalnym sposobem życia. Widzimy to w pracy, rodzinie , szkole, polityce, filmach, telewizji. Niekończący się wyścig o to kto jest lepszy. Mamy swoje ambicje, które niejednokrotnie prowadzą do poczucia porażki. Nasze życie to pasmo stresu i walki. Trzeba zmienić to postrzeganie bo ono doprowadza nas do poczucia niespełnienia, wyniszczenia i cierpienia tym spowodowanego. Cierpienie rodzi się w osobowości i jest postrzegane jedynie przez osobowość. Jeśli to odczujemy całe cierpienie zniknie. Pozostanie jedynie czysta radość doświadczenia bez emocjonalnego zabarwienia osoby. Jeśli cokolwiek popycha nas tu do walki o uczucia, przekonania, poglądy, nie jest to warte naszej uwagi. Każdy z nas gdzieś pracuje. Zacznijmy patrzeć na współpracowników tak właśnie jak to słowo brzmi. Zobaczmy ich ze wszystkimi wadami i zaletami i zaakceptujmy takimi jakimi są. Bez osądzania. Mają swoje problemy, swoje ambicje. Tak jak my przyszli tu doświadczyć pewnych sytuacji i emocji. Popatrzmy na nich jak na kogoś kto czasem potrzebuje wyrozumiałości, wsparcia, pomocy, czy choćby uśmiechu. Zmiana zawsze zaczyna się od nas. Pomagajmy jeśli możemy. Nie patrzmy na stanowisko i zakres obowiązków. To narzucone nam normy. Nie musimy się im podporządkowywać. Ci którzy maja większą samoświadomość są niejako odpowiedzialni za tych nieświadomych. Za to, żeby swoimi myślami, emocjami i postepowaniem wobec nich nie obniżać dodatkowo ich wibracji. A wręcz przeciwnie podnosić w miarę możliwości swoja łagodnością, bezinteresowną pomocą i współczuciem. Jeśli mamy do czynienia ze zdenerwowanym człowiekiem, który wyżywa się na nas, wiedzmy, że to tak naprawdę nas nie dotyczy. On po prostu musiał gdzieś skanalizować nadmiar swoich emocji bo były tak silne, że już nie potrafił ich w sobie utrzymać. Pozwólmy mu ze spokojem i zrozumieniem spuścić ten nadmiar. Potem możemy go zapytać co tak naprawdę się stało. Przypomnijmy sobie jak sami reagowaliśmy w ten sposób i potem mieliśmy poczucie winy z powodu własnego wybuchu. Dlatego nasze dotychczasowe doświadczenie jest bezcenne. Bo jeśli świadomie korzystamy z naszych doświadczeń używając ich do zrozumienia danej reakcji drugiego człowieka znika w nas agresja, chęć kłótni i odwetu. Zrozumienie drugiego człowieka poprzez znajomość własnych reakcji wygasza chęć konfrontacji. Gdy reagujemy niestereotypowo rozbijamy przekonanie drugiej osoby, że zawsze określona akcja powoduje określoną reakcję. To dokonuje drobnego wyłomu w tym samonakręcającym się kole przekonań, a o to nam chodzi. Drobne zmiany postrzegania które wywołujemy u innych. Pokazujemy im że zawsze jest wybór jak zareagujemy w kryzysowej sytuacji. Zasiewamy ziarenko wolności. Każdy z nas ma tutaj swoją drogę. Zobaczmy piękno tej różnorodności. Zobaczmy w drugim człowieku bagaż tego co ze sobą niesie. Nie dokładajmy do tego bagażu następnych cegieł. Traktowanie innych jako przeciwników czy strony konfliktu to tylko niepotrzebna strata energii. Naprawdę lepiej jest zapytać czy mogę ci w czyms pomoc. Tu tak naprawdę nie ma cierpienia. Wszystko służy nam i naszemu rozwojowi. Jeśli zmienimy postrzeganie w ten sposób i wszelkie spotykające nas sytuacje będziemy rozpatrywali w kategoriach po co zostało mi to dane, jak mnie to zbuduje, jak ma mi to pomóc, co mam przez to zrozumieć, w jaki sposób mi to służy, staniemy poza tym wszystkim co nas wciąga i zabiera spokój. Zaczniemy patrzeć na zagadnienie życia i tego co nam daje nie poprzez pryzmat osoby, tylko świadomi tego, że wszystko co przychodzi jest prezentem dla nas, dla lepszego zrozumienia siebie, rozpuszczenia zbędnego oprogramowania i przekonań, zrozumienia innych, dlaczego pojawiają się w naszym życiu i dlaczego ich postępowanie wobec nas jest takie a nie inne. Oni zostali nam dani, żeby nam o nas samych opowiedzieć. Niosą nam bezcenną wiedzę. Przy takim postrzeganiu nie ma miejsca na cierpienie. Przeradza się ono w ciekawość odkrywania tej łamigłówki i zasad gry. I tu kończy się proza życia a zaczyna magia i radość istnienia.{NO_SIGN}