Podróżnik: Obcych światy "Obcych światy" Minęły już czasy, w których wiara w istnienie obcych, czyli innych niż ludzka cywilizacja światów była czymś całkowicie niedorzecznym i narażała naszą reputacje na pośmiewisko. {IMAGE class='L-MIDDLE' src='/img/articles/obcych_swiaty_01.png}'}Co prawda daleko jeszcze do swobodnego wyrażania swojego zdania na ten temat w sposób całkowicie wolny, ale jednak coś w tej materii drgnęło i powoli takie tematy z obszaru śmiechu i dezaprobaty zaczęły przechodzić w obszar ciekawostki, możliwości ba nawet coraz częściej, jako tak zwana możliwość w matematycznym rachunku prawdopodobieństwa. Skąd taka zmiana i tolerancja w tej dziedzinie, nie będę sią w tym miejscu rozwodził, gdyż jak mniemam nas będą interesować zupełnie inne aspekty i w związku z tym, kto z tu obecnych miał by się przejmować opinią innych. Przecież mamy demokrację ;-) Dobra, aby zakończyć sarkastyczne pastwienie się nad różnego rodzaju wiarków i niedowiarków takich dywagacji przejdźmy od razu do rzeczy. A dla wszystkich, którzy nie są jeszcze zdecydowani, po której stronie takiego stanu rzeczy zaistnieć (wierzyć czy nie wierzyć)... zacytuje pewnego myśliciela, którego imię i nazwisko zwyczajowo wypadło mi po prostu z głowy "... dopiero po nieco dłuższej chwili zostanę zrozumiany…" Praktycznie wszelkie rozmowy i dywagacje na temat „Obcych światów”, w których brałem udział, zawsze zaczynały się od poruszenie kwestii ich techniki i poprzez różne wariacje możliwości owych tajemniczych „gości” kończyły na aspektach spoołeczno politycznych domniemanych ich systemów. Czasami, ale to już była rzadkość rozmowa kręciła sią w około takich kwestii jak np. hierarchii, systemu zarządzania, a nawet metod edukacji. Na końcu zawsze wyłaniało sią to samo pytanie „skąd przybyli do nas owi tajemniczy przybysze… ” Dlatego też przy dzisiejszej porannej kawie, (która to notabene już zaczyna stygnąć) zastanowimy się nad pewnymi ciekawostkami, jakie udało sią wyłonić z tych skąpych, ale jednak informacji, którymi dysponujemy i właśnie z tej skąpości odtworzyć pewien obraz, który oczywiście w żadnym wypadku nie będzie ostateczny, ale jednak pozwoli nam nieco przybliżyć się do świata, którego wrota nadal są przed nami zamknięte. Technika, to właśnie jest to „coś”, co fascynuje nie tylko generałów wszelkiej maści armii naszego świata, ale także i profesjonalnych, jak i też mniej profesjonalnych amatorów i hobbystów próbujących zaglądnąć za kurtynę tajemniczość związanej z fenomenem UFO. I tak docieramy do momentu, w którym wypada przedstawić kilka faktów, o ile takowe za fakty można było by uznać. Tutaj w zasadzie zaczyna sią problem, ale odsuńmy na razie kwestie wiarygodności gdyż inaczej nie pozostanie nam nic innego jak dreptanie w przysłowiowym miejscu. Rzeczywistość już nie raz rozczarowała naszą wyobraźnię i tak i w tym wypadku nie będzie inaczej. W maju pamiętnego roku 1978 niejaki Pan Jan Wolski dostąpił owego przypadku nieprawdopodobieństwa i miał okazje spędzić jakiś czas na pokładzie tajemniczego obiektu wraz z jego załogą zwanym przez badaczy tego typu fenomenów, jako UFO. I tutaj zaczyna się łamanie schematu oprócz tego, że według wszelkich zasad sztuki było to tak zwane spotkanie „czwartego rodzaju”. Pan Jan Wolski nie został ani sparaliżowany, ani wymazano mu to niezwykłe spotkanie z pamięci, ani nie został zabrany do owego obiektu prosto ze swojego łóżka, ani też nie doznał z tego powodu post traumatycznego szoku i innych powikłań, często występujących po takowym spotkaniu. Po prostu wszystko odbyło się w cywilizowany sposób nawet ze swoistą dozą „nie ziemskiego humoru”. Następnym ciekawym aspektem tego wyjątkowego „wzięcia” był sam opis pojazdu, którym przybyli obcy. Otóż nie przypominał on żadnego z klasycznych obiektów tego typu, czyli przysłowiowych „latających talerzy, trójkątów, kul czy cygar, a mianowicie miał przypominać „autobus”. Jeszcze więcej rozczarowało jego wnętrze. Albowiem w owym wnętrzu nie było praktycznie niczego, poza bardzo prostymi składanymi ławeczkami, takimi, jakie widywało się kiedyś w starych pociągach, a które można było złożyć, gdy niebyły potrzebne i odwrotnie z tą różnicą, że te w „UFO” były bardziej „prymitywne”. Jedynym „instrumentem „były dwa otwory w ścianie, której grubość Pan Wolski oceni jak „zwykłej deski” i do których jeden z załogantów owego obiektu wkładał „małą pałeczkę zakończoną kulką „ W tym miejscu powiedzieć trzeba, że Pan Wolski nie jest jedynym, który opisał w ten sposób wnętrze owego pojazdu. Jaki z tego wniosek? Gdzie obcy deponują swoją technikę, jak może coś działać nie mając w środku niczego, co by sugerowało przynajmniej egzystencje jakiegoś rodzaju napędu lub jakiejkolwiek technologii? Porwani zgodnie opisują wnętrza owych obiektów, jako „bardzo surowe” Niestety nie istnieje żadne zdjęcia lub materiał filmowy z wnętrza takiego obiektu. A może jednak? I tak w rzeczy samej Niejaki Billy Edward Albert Meier (przypominam zostawmy na razie kwestie wiarygodności) Zaprezentował nagranie video z wnętrza obiektu UFO, którym miał okazje „się przelecieć” i również tam poza oknem i kawałkiem ściany nie możny bało dostrzec niczego spektakularnego. Mało tego również i u nas, czyli w Polsce pojawiło się swego czasu zdjęcie z wnętrza UFO (Jak do tego doszło opowiem kiedy indziej) Tam już było nieco inaczej aczkolwiek bardzo „schludnie” Całe wnętrze przypominało z grubsza powiedziawszy „bankomat” Wszystko to wymyka się naszym wyobrażeniom o technologii obcych. Wszystko to, do czego zdążyła nas przyzwyczaić popkultura gatunku SF odbiega znacznie od informacji, które w tej kwestii udało się nam pozyskać. Cóż to może oznaczać? Według mojej wiedzy technika i technologia właśnie ta nasza rodzima prze nieubłagalnie w tym kierunku. (widocznej prostocie) {IMAGE class='R-MIDDLE' src='/img/articles/obcych_swiaty_02.png'}Przykład? Transrapid ów pierwszy działający komercyjnie pociąg magnetyczny (rozwinięty w latach 90-tych w Niemczech i sprzedany, jako pomysł na przyszły środek lokomocji do chin). Właśnie ów „pociąg” działa w ten sposób: (oczywiście tutaj tylko uproszczony opis zasady działania) Wagon i „szyna „ są dwoma komponentami, z których składa się zespół napędowy i ta kompozycja wykorzystując pole magnetyczne nadaje całemu systemowi sens działania gdzie „kabina wagon” współdziała ze środowiskiem, w którym, (po którym) się porusza. I tak owa nasza technologia pozwala nam przynajmniej zrozumieć możliwość istnienia technologii, którą wykorzystują (być może) owe dla nas niezidentyfikowane obiekty latające. Technika, która polega na wykorzystaniu środowiska, jako jednego z komponentów systemu napędowego natomiast drugim komponentem byłby ów „latający talerz” oczywiście z pewnością do funkcjonowania takiego zespołu potrzebne były by elementy zarządzająco sterujące całym systemem, to jednak w dobie miniaturyzacji naszej rodzimej technologii akurat to nie powinno nikogo dziwić. „Prostota to najwyższa forma perfekcji” jakiś mistrz miał tak powiedzieć. … kawa wystygła całkowicie… Zalwit.