Podróżnik: Moc ducha dżungli Moc ducha dżungli Onegdaj, a było to ze 20 lat temu po dotarciu na wyspę i ruszeniu marszem przez dżunglę republiki Dominikańskiej, wraz z tamtejszym przewodnikiem dotarliśmy do zanurzonej w gąszczu osady tamtejszych indian. Niestety nazwa plemienia czy też szczepu do którego należeli miejscowi wypadła mi już z głowy. Sama osada odbiegała wyglądem do standardu jakie w moją wyobraźnię wbiła proza pana Alfreda Szklarskiego. Domostwa składały się z luźno do siebie przymocowanych niezbyt grubych drewnianych belek pokrytych dachem z blachy falistej. Także wnętrze pomimo swojej prostoty zawierało takie sprzęty jak np telewizor, radio i inne zdobycze cywilizacji. {IMAGE class='L-MIDDLE' src='/img/articles/moc_ducha_dzungli_001.png'} Tubylcy okazali sią niezwykle gościnni, zapraszając pod strzechy swych ubogich siedzib i częstując zmęczonych podróżników własnoręcznie wypalaną kawą oraz pędzonym na własną rękę trunkiem przypominającym w smaku Jamajkański rum którego jedną flaszkę udało mi się przemycić do kraju...;-) Ich gościnność miała jednak powód bardziej praktyczny. Była to bowiem okazja do wciśnięcia turystom najróżniejszego kiczu w postaci tak zwanych pamiątek z podróży. I tak po zaznajomieniu się z miejscowością oraz nawiązaniu rozmowy z tutejszymi uwagę moją przykuł stojący na drewnianym pniu niewielki posąg miejscowego Bożka. Ciekawość moja narastała proporcjonalnie do czasu jaki poświęciłem na oględziny figury.Wyglądała na bardzo starą. Widząc moje zaciekawienie zainteresował się mną jeden ze starszych mieszkańców osady i wkrótce za pomocą przewodnika usłyszałem następującą opowieść. Otóż owy Bożek (którego imienia nie potrafiłem zapamiętać ) był bardzo stary. Nikt z miejscowych nie wiedział ile ma lat. Stał tu od zawsze jak mawiali. Figura musiała być rzeczywiście wiekowa czego dowodem było nie najlepszego już stanu drewno z którego była wykonana, oraz liczne otwory i korytarze wydrążone przez miejscowe kroniki, mimo to figura trwała niewzruszenie stawiając opór upływowi czasu. Jak się okazało stała tu na długo przed przybyciem na wyspę hiszpańskich konkwistadorów. Jednak pewnego dnia dotarli i oni aż tutaj. Miejscowi nie zachowali się jednak tak jak może byśmy oczekiwali czytając historię odkrycia nowego lądu przez przybyszów z europy. Otóż owi tubylcy tchnieni złym przeczuciem co do zamiarów tajemniczych nowo przybyłych, chwycili za oręż i zaatakowali. Wywiązała się walka w której jednak"nowoczesna" broń hiszpanów przeważyła szalę zwycięstwa na ich korzyść. {IMAGE class='R-MIDDLE' src='/img/articles/moc_ducha_dzungli_002.png'}Mieszkańców spędzono na środek osady, właśnie do miejsca gdzie stał od pradawnych czasów ów Bożek. Wydawało się że los Tubylców został przesądzony. I właśnie w owym momencie jeden z hiszpańskich żołnierzy podszedł do figury obrzucając ją obelgami a następnie uderzył w nią swoim rapierem. I wtedy stało się coś niezwykłego. Niebo zachmurzyło się, zrobiło się ciemno, zagrzmiało figura jakby ożyła. Hiszpanie stanęli jak wryci. Ku ich coraz większemu przerażeniu z figury zaczeły wydobywać sią jakiś błyski i ten który uderzył w nią rapierem padł jak rażony piorunem. Tego było już hiszpanom za dużo w panice rzucili się do ucieczki, nigdy więcej nie odwiedzili już tej osady. Ow starszy mieszkaniec który opowiedział mi tą historie,twierdził że jego szczep był pierwszy który stawił zbrojny opór hiszpanom. Kilka godzin później opuściliśmy wyspę. Odpływając od nabrzeża naszym katamaranem zauważyłem jeszcze transparent a na nim napis w języku hiszpańskim "500 lat oporu przeciw białym najeźdźcom" Zalwit